Sentymentalna podróż z serialem „Ichi rittoru no namida”
Chyba większość z nas odczuwa swego rodzaju sentyment do swoich „pierwszych rzeczy”. Pierwsza odsłuchana piosenka naszego później ulubionego zespołu zawsze będzie na swój sposób wyjątkowa. Pierwsze obejrzane w życiu anime zawsze będzie w nas wzbudzać nostalgię.
Nawet jeśli później natkniemy się na o wiele lepsze piosenki, czy serie, te „pierwsze” pozostaną dla nas na specjalnie wyróżnionym miejscu – no mi nikt, na przykład, nie wmówi, że Dragon Ball Z nie jest jedną z najlepszych rzeczy, jakie się przydarzyły temu światu. Taki sam stosunek mam do mojej pierwszej w życiu świadomie obejrzanej dramy, o której chciałabym Wam dzisiaj nieco opowiedzieć.
„Ichi Rittoru no Namida”, czyli „Litr łez” – serial z 2005 roku, opowiadający opartą na faktach historię licealistki, u której wykryto ataksję rdzeniowo-móżdżkową – nieuleczalną chorobę, która objawia się m.in. postępującym osłabieniem mięśni, które z kolei prowadzi do utraty możliwości swobodnego poruszania się oraz do utraty możliwości komunikacji werbalnej.
Serial opowiada o tym, jak główna bohaterka i jej bliscy radzą sobie z jej diagnozą oraz samą chorobą i, jak można wywnioskować z samego tytułu – jej historia jest bardzo poruszająca. „Litr łez”, chociaż zawiera w sobie również bardzo istotne elementy romansu, czy okruchów życia, jest przede wszystkim dramatem. Wszystkim wrażliwym zalecam zaopatrzenie się w arsenał chusteczek przed seansem.
„Litr Łez” wciągnął mnie nie tylko w świat japońskich dram, ale również zwielokrotnił moją miłość do japońskiej muzyki. Wśród soundtracków serialu znaleźć, bowiem, można takie perełki, jak „Sangatsu Kokonoka” (3月9日) oraz „Konayuki” (粉雪) zespołu Remioromen, czy „Only Human” w wykonaniu K. To piosenki z serii tych, które zawsze utrzymują się stosunkowo wysoko w rankingach karaoke i które wzbudzają w Japończykach swego rodzaju nostalgię.
A tutaj zwiastun serialu:
Wszystkich tych, którzy nie znają ani wyżej wymienionych utworów, ani samej dramy, serdecznie zachęcam do zapoznania się z nimi! Bardzo też chętnie poznam tytuły Waszych „pierwszych” dram, do których macie sentyment ;).