„Bleach” na Netflixie
Wciąż niezwykle wyraźnie pamiętam swoje początki przygody z mangami i anime. Zaczęłam od bardzo długich serii, a konkretniej – od wszystkich sezonów Dragon Balla. Wraz z obejrzeniem ostatniego odcinka, poczułam potrzebę zatopienia się w kolejnej wieloodcinkowej serii w podobnym, przygodowym, klimacie – świetnie się więc składało, że ten etap mojej podróży z anime i mangą przypadał na okres trwania “Wielkiej Trójki Tasiemców” – Naruto, One Piece oraz Bleach’a.
Pechem okazało się jedynie to, że przywiązałam się najbardziej do ostatniego z wymienionych anime, które to zakończyło się najwcześniej. Część z Was już pewnie o tym wie, a dla tych, co jeszcze nie wiedzą, a są fanami historii Kurosakiego Ichigo, mam jednak bardzo dobrą wiadomość – Bleach ma wrócić na ekrany w przyszłym roku! Fani mangi doczekają się więc upragnionej ekranizacji ostatniego arku serii!
Konkretna data wznowienia anime nie została jednak podana, dlatego wszystkim niecierpliwym, którzy już chcieliby się zatopić w świecie Bleach’a i obejrzeć coś nowego w związku z serią, polecam zabranie się za dostępną na Netfliksie wersję life-action!
Niedawno wspominałam Wam, że generalnie ekranizacje mang i anime nie wypadają zazwyczaj zbyt dobrze w porównaniu do oryginału (chyba nikomu nie trzeba przypominać netfliksowego Death Note’a, prawda?) – podałam też wtedy jednak wyjątek od reguły i dziś, pisząc Wam o Bleach’u, chciałabym zrobić to samo.
W moim prywatnym rankingu ekranizacji live-action, Bleach zajmuje mocne drugie miejsce, ustępując jedynie, omawianej przeze mnie kilka tygodni temu, serii filmów o Rurōnim Kenshinie. Bleach, tak jak Rurōni, może się poszczycić gwiazdorską obsadą – w role głównych bohaterów wcielają się, między innymi Fukushi Sōta, Yoshizawa Ryō, czy Miyavi – soundtrackiem (w tym utworem w wykonaniu [Alexandros]) oraz całkiem niezłymi efektami specjalnymi.
Film pokrywa fabułę kilku pierwszych rozdziałów mangi, więc to prawdziwa gratka, dla fanów, którzy chcieliby sobie przypomnieć początki serii, ale nie tylko – filmowa wersja Bleach’a może się okazać ciekawym tytułem nawet dla osób kompletnie niezaznajomionych z oryginałem. Jeżeli więc ktoś z Was szuka czegoś do obejrzenia na wieczór, bardzo zachęcam do sięgnięcia po netfliksowy “Wybielacz” ;).