Mroczna strona otaku
Czy opowiadając innym o swoim zainteresowaniu mangą i anime zdarzyło Wam się powiedzieć o sobie „otaku” (おたく, オタク) ? Swego czasu to słowo przyjęło się u nas jako zamiennik wyrażenia „fan japońskiej popkultury” i wiele osób z dumą zaczęło go używać – ludzie w końcu lubią czuć się częścią jakiejś grupy. Nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę z tego, że bycie otaku w Japonii niekoniecznie jest dobrze postrzegane.
W Japonii otaku są często uważani nie tyle za fanów, co za maniaków lub fanatyków – taki spojrzenie nasiliło się szczególnie pod koniec lat 80., kiedy to w domu mordercy czterech małych dziewczynek znaleziono ogromną kolekcję anime. Niektórzy uznali wtedy, że zawarte w nich sceny przemocy mogły być jednym z impulsów, które skłoniły go do makabrycznych zabójstw – ostatecznie okrzyknięto go tytułem Mordercy Otaku.
Chociaż nie da się zaprzeczyć, że rynek mang i anime ma się w Japonii znakomicie, to jednak zbyt duże zafascynowanie nimi jest zwykle uznawane za niezdrowe. Granica między byciem „fanem”, a byciem „otaku” wydaje się tu być bardzo wyraźna. Otaku bywają utożsamiani z hikikomori (引き籠り) i NEETami („Not in Education, Employment, or Training”), czyli osobami, które większość swojego czasu spędzają w swoich mieszkaniach, odcięci od świata i które ani nie kontynuują swojej edukacji, ani nie są nigdzie zatrudnione.
Także jeśli masz japońskich znajomych, którym przedstawiasz się jako „otaku mangi/anime”, to warto przerobić to na „fana” (po japońsku to też „fan” :)) – choć Japończycy biorą poprawkę na czasem nieprecyzyjne użycie niektórych słów przez obcokrajowców, to słowo „otaku”, zwłaszcza w kontekście mangi i anime kojarzy się z dość negatywnie. Przeciętnemu Japończykowi przed oczami staje 20-30 letni mężczyzna, chudzielec albo z brzuszkiem (grunt, że niewysportowany), niechlujnie ubrany, w okularach, z plecakiem i przepaską hachimaki na głowie, tracący głowę i pieniądze dla „jakichśtam” figurek czy innych mangowych gadżetów.
Co ciekawe określenie „otaku” nie dotyczy w Japonii jedynie osób zafascynowanych mangami i anime – terminu tego używa się do wielu rodzajów nadgorliwych pasjonatów. Do najliczniejszych grup obok anime-otaku, zalicza się cosplay-otaku oraz maniaków gier video. Za „blisko spokrewnioną” grupę uznaję się również kolekcjonerów figurek, czy seiyū-otaku (声優), czyli fanów aktorów głosowych. Mianem „otaku” określa się czasem także nadmiernych wielbicieli japońskich idoli. Wykształcił się nawet termin: tetsudō otaku (鉄道オタク), który dotyczy… maniaków pociągów! Typowy tetsudō otaku ma ponoć nie tylko uwielbiać podróże kolejami, ale również interesować się kolekcjonowaniem zdjęć poszczególnych modeli pociągów, a nawet fascynować się strojami kolejarzy.
Można by zadać pytanie, czy naprawdę jest coś złego w byciu takim otaku? W końcu, o ile nie robi się czegoś złego lub sam obiekt zainteresowania nie jest czymś złym, to bycie zafascynowanym jakąś rzeczą bardziej niż większość ludzi, nie musi od razu oznaczać, że skończy się jako odludek lub psychopata 😉
Z drugiej strony – nadgorliwość nie jest jakoś szczególnie cenioną cechą charakteru. Osobiście uważam, że w stosunku do zainteresowań innych należy wystrzegać się stereotypów, a w stosunku do samego siebie – starać się zachować we wszystkim umiar 😉