Urlop w japońskim stylu
Wszyscy znamy wizerunek zapracowanego Japończyka, który jest gotowy poświęcić dla firmy życie prywatne, i któremu grozi karooshi, czyli śmierć z przepracowania. A jak jest naprawdę? Choć nie jestem pewna, czy w poniższym rankingu Expedii zostały wzięte pod uwagę wszystkie kraje na świecie widać, że sytuacja w Japonii ma się kiepsko. Ranking przedstawia stosunek ilości dni płatnego urlopu (liczba nad słupkami po prawej) do liczby faktycznie wykorzystanych dni (liczba po lewej).
Wynika z tego, że w całości swoje urlopy wykorzystują m.in. Brazylijczycy, Francuzi, Hiszpanie i Australijczycy, zaś na szarym końcu plasują się Koreańczycy (40% wykorzystanego urlopu) oraz Japończycy (60%). Dane japońskiego Ministerstwa Zdrowia są jeszcze bardziej pesymistyczne – Japończycy wykorzystują swój urlop w zaledwie 48%! Co ciekawe już od lat 80-tych liczba wykorzystanych dni urlopu oscylowała w okolicach 50%, ale wyraźnie widać tendencję spadkową – Japończycy biorą coraz mniej wolnego. Dlaczego?
Bardzo ciekawe badanie wykazało, że Japończycy…czują się winni biorąc urlop! Poczucie winy ma aż co piąty z nich! Jest ono związane z faktem, że Japończyk, jadąc na urlop uważa, że przerzuca swoje obowiązki na innych, przez co sprawia im kłopot – uczucie, którego chciałby za wszelką cenę uniknąć. Biorąc pod uwagę, że aż 13% Japończyków nie może przestać myśleć o pracy podczas wakacji, na ironię zakrawa fakt, że Japonia jest jednym z krajów o najniższym odsetku satysfakcji z niej – zaledwie 17%.
Pomyślcie – nie lubicie swojej pracy, ale jak jedziecie na urlop, to zjada Was poczucie winy, że nie pracujecie… Obłęd.
Pamiętam poradnik dla japońskich nowożeńców, który bardzo szczegółowo instruował, co do sposobu obwieszczenia szefowi i kolegom wzięcia urlopu na miesiąc miodowy – wydarzenie, którego, wydawałoby się, nie trzeba jakoś specjalnie usprawiedliwiać.
W pamięci utkwiła mi taka ilustracja: opalona panna młoda, która właśnie wróciła z Hawajów, zadowolona opowiada, jak było cudownie, zastępującej ją w tym czasie koleżance. Koleżanka ma podkrążone oczy i wygląda na przytłoczoną nadmiarem obowiązków. Rada obok: nie obnoś się z tym, jak wspaniale było na urlopie, koniecznie przeproś za swoją nieobecność i przygotuj stosowne omiyage (prezent)!
Każdy, kto podróżował z Japończykiem lub miał okazję gościć Japończyka w podróży, zauważył na pewno, że mają oni „manię” omiyage – pamiątek. Kupują ich na tony. Częściowo dla rodziny i znajomych, ale w dużej mierze jako „wykupienie swoich win” u kolegów z firmy, których „obarczyli” swoją pracą.
Pamiętam, jak znajomi, kiedy byliśmy 3 dni w Paryżu, dosłownie połowę czasu i uwagi poświęcili szukaniu dobrych i tanich omiyage. Tanich, bo jak się kupuje dla 50 osób, to każde euro się liczy. Zrozumiałam wtedy, kto kupuje te wszystkie pierdołki-durnostojki oferowane na pamiątkarskich stoiskach – 20 woreczków lawendy, 30 metalowych mini tacek z wieżą Eiffle’a…
Nie powinnam jednak tu nikogo obgadywać, bo nasi uczniowie wiedzą, że japoński obowiązek (ja uważam to za obowiązek) dawania omiyage nie ominął i nas – za każdym razem, jak jedziemy na szkołę letnią do Japonii, jedna walizka jest na nasze rzeczy (ta podręczna), a jedna na prezenty. Ostatnio, żeby zaoszczędzić finansowo i „wagowo”, wpadłam na świetny pomysł obdarowywania znajomych suszoną miętą wyhodowaną we własnym ogródku, którą po przepakowaniu w oddzielne woreczki reklamuję jako „organiczną herbatkę ziołową własnej roboty” 🙂 Inna sprawa, że smakuje naprawdę wspaniale.
Wracając do tematu urlopu, jego średnia długość waha się od 2-3 do max. 5 dni (co z weekendem daje „cały” tydzień). To, jak Japończycy liczą się z urlopowym czasem widać w folderach biur podróży, gdzie pobytu nie liczy się dniami, ale dniami i nocami (np. pobyt trwa 3 dni i 2 noce).
Niektórzy tak bardzo się przyzwyczajają do tak krótkich urlopów, że nawet przyjeżdżając do Europy rzadko przekraczają magiczną granicę tygodnia. Przykłady mogę podać nawet bieżące: tydzień temu widziałam się ze znajomymi, którzy (będąc na emeryturze) przyjechali do Polski na tygodniową wycieczkę objazdową, a w październiku nasza szkoła będzie gościć reprezentację z miasta Sakaki, która przyjedzie w sobotę, a wyjedzie w…środę, czyli spędzi tu niecałe 5 dni!
Także cieszmy się naszym polskim prawem, które wymaga od pracowników wykorzystania dni urlopowych. I spójrzmy łaskawym okiem na stadne wycieczki Japończyków – oni naprawdę nie mają chwili do stracenia!