Uwaga! To tylko trzęsienie ziemi!
Obserwacje pięknych japońskich krajobrazów i kwitnących kwiatów wiśni, upewniły mnie w przekonaniu, że chyba większość z nas zgodzi się ze stwierdzeniem, że Japonia jest jednym z najlepiej obdarowanych przez Matkę Naturę miejsc na świecie. Niestety jest też jednym z miejsc, którym Matka Natura daje najbardziej w kość – nierzadko w końcu słyszy się o występujących tu kataklizmach. Do najbardziej destrukcyjnych należą choćby trzęsienia ziemi.
Zanim przyjechałam do Japonii byłam w pełni świadoma, że ziemia trzęsie się tu stosunkowo częściej i mocniej, niż choćby w Europie – w mojej głowie nie stanowiło to jednak realnego zagrożenia. Trzęsienia ziemi dalej były dla mnie bardzo nierzeczywiste, kojarzyły mi się jedynie z, pełnymi efektów specjalnych, filmami katastroficznymi i z, pojawiającymi się w wiadomościach raz na kilka lat, informacjami o kataklizmach w jakichś odległych miejscach.
Właśnie – zanim przyjechałam do Japonii, to wszystko wydawało się bardzo odległe. Jednak w momencie, w którym zdałam sobie sprawę, że jedną z pierwszych rzeczy, jakie otrzymałam po przekroczeniu japońskiej granicy, była instrukcja wyjaśniająca, jak należy zachować się w czasie trzęsienia, dotarło do mnie, że to nierealne niebezpieczeństwo jest nagle groźniejsze niż kiedykolwiek.
Gdy do tego dowiedziałam się jeszcze, że w sumie lada dzień może przyjść potężne trzęsienie z epicentrum w Tokio, w którym aktualnie mieszkam (naukowcy wyliczyli, że takie trzęsienie z 70% pewnością pojawi się w przeciągu, już teraz niecałych, trzydziestu najbliższych lat, ale nikt nie wie, kiedy dokładnie to nastąpi), to już w ogóle przestało mi się to wszystko podobać. Postanowiłam jednak, że nie chcę być zdominowana przez strach i oczekiwanie na nadciągające nieszczęście. Jednocześnie, wyznając zasadę, że przezorny zawsze ubezpieczony, postanowiłam uzupełnić swoją wiedzę o informacje dotyczące sposobu zachowywania się podczas i po wystąpieniu trzęsienia.
Pierwsza zasada przetrwania polega na niepanikowaniu – gdy trzęsienie przyjdzie, kiedy akurat nie będzie nikogo obok, a my spanikujemy, to nie pozostanie już przecież nikt, kto mógłby nam pomóc. Z kolei wyobraźcie sobie, jak tragiczny w skutkach mógłby w takiej chwili być wybuch paniki w tłumie ludzi – do listy zagrożeń obok walących się budynków, spadających obiektów i zapadającej się ziemi, dochodzi od razu możliwość zostania stratowanym przez tłum. To oczywiste, że telepiąca się ziemia i wszystko inne wokół może być niezwykle przerażające – dla własnego dobra trzeba jednak starać się zachować zimną krew.
No ale dobrze – ziemia nie przestanie się trząść tylko dlatego, że zachowaliśmy spokój. Dlatego też należy jak najszybciej podjąć działania w celu zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Grunt to ochronić się przed spadającymi przedmiotami – trzymajmy się więc z dala od szaf, które mogą się na nas przewrócić, okien, z których szkło może polecieć prosto na nas, czy – jeżeli przebywamy na dworze – od murowanych ogrodzeń, czy linii wysokiego napięcia. Jeśli akurat jesteśmy w windzie, to zwiewajmy z niej, jak najprędzej!
Należy również zawsze pamiętać o tym, że koniec trzęsienia niekoniecznie musi oznaczać koniec kłopotów – nie tylko nierzadko występują tzw. trzęsienia wtórne, ale pojawić się może wiele innych zagrożeń, jak choćby wywołany przez zwarcie w instalacji elektrycznej pożar. Po ustąpieniu wstrząsów należy, więc najpierw odciąć dopływ gazu i prądu do mieszkania, a następnie udać się do wyznaczonego w naszym regionie miejsca ewakuacji. A jeżeli przypadkiem znajdujemy się blisko morza, jak najszybciej poszukajmy możliwie jak najwyżej położonego schronienia – jeżeli trzęsienie było wystarczająco silne, istnieje zagrożenie nadejścia tsunami.
Trzęsienie ziemi to w Japonii niestety realne zagrożenie. Jeżeli spróbujecie wpisać sobie w wyszukiwarkę internetową hasło „Japonia – trzęsienia ziemi”, to zobaczycie, że ziemia w okolicy japońskich wysp telepie się praktycznie codziennie. Po przyjeździe do Japonii nie ma jednak sensu marnować czas na siedzenie w strachu – trzęsienie w końcu może przyjść, ale niekoniecznie musi. Grunt, to wiedzieć, jak sobie poradzić, gdyby się jednak pojawiło ;).