Wiosenne rozkosze podniebienia
Wielkanoc już za nami. Mam nadzieję, że wszystkim Wam udało się podczas niej porządnie wypocząć i że najedliście się czekoladowych zajączków, babek piaskowych i wszelkiego rodzaju innych pyszności! Dziś chciałabym Wam natomiast opowiedzieć, może nie o wielkanocnych, ale o wiosennych japońskich przysmakach!
W Japonii każda pora roku wiąże się z innymi sezonowymi produktami i potrawami. Do typowo wiosennych smakołyków należy wszystko, co związane z sakurą. I tak mamy limitowaną edycję różowych Kit Katów o smaku kwiatów wiśni, czy specjalne sakura mochi (ciastka z mąki ryżowej z nadzieniem z fasoli). Ono również charakteryzuje się różową barwą i chociaż w zależności od regionu można natknąć się na różne rodzaje, to najczęściej natkniemy się w środku na zmiksowany dżem truskawkowy oraz nadzienie z fasolki azuki. Samo mochi zwykle podawane jest w liściu sakury i przeważnie spożywa się je w towarzystwie zielonej herbaty.
Wiosna w Japonii jest kojarzona również z truskawkami, choć tak naprawdę sezon na nie zaczyna się już zimą (tak, tak, japoński klimat jest bardzo zróżnicowany). W japońskich szkołach organizowane są całe wycieczki, żeby móc je wspólnie zrywać. Dlatego też nie ma co się dziwić, że słodycze z truskawkami również cieszą się olbrzymią popularnością.
Jednym z nich jest ichigo daifuku (いちご大福) , gdzie „ichigo” oznacza „truskawkę”, a „daifuku” –„ wielkie szczęście”. Samo daifuku z wyglądu przypomina zwykłe mochi – czy po jego zjedzeniu spotka Was wielkie szczęście, tego nie wiem – za to w trakcie jedzenia, w przypadku ichigo daifuku, na pewno spotkacie w jego środku wielką, soczystą truskawkę. Myślę, że spokojnie można ją uznać za symbol szczęścia 😉
Równie często spożywane przez Japończyków są także kogomi(こごみ)oraz warabi (蕨) – pastorały (młode pędy przypominające kształtem pastorał biskupów) i kłącza występujących również w Polsce paproci, pióropusznika strusiego oraz orlicy pospolitej. Kogomi i warabi zaliczane są do sansai (山菜), czyli „górskich warzyw”. Określenia tego używało się oryginalnie w przypadku wszelkich jadalnych roślin, które nie były uprawiane przez człowieka, lecz które spotkać można było jedynie w ich naturalnych środowiskach. Obecnie jednak definicja ta się zaciera, gdyż znaczna liczba roślin sansai dołączyła do corocznych upraw w Japonii. Samo kogomi jest tam jadane na co dzień – najczęściej w zupach, sałatkach lub daniach duszonych. Z kolei warabi wykorzystuje się np. do produkcji popularnych japońskich słodyczy wagashi (和菓子) – warabimochi (蕨餅).
Ostatnim wiosennym przysmakiem, o którym chciałabym dziś wspomnieć są takenoko (竹の子), czyli pędy bambusa. I nie mam tu na myśli popularnych mini-ciasteczek w czekoladzie firmy Meiji (chociaż je również gorąco polecam ;)), tylko prawdziwe pędy bambusa, z których w Japonii przygotowuje się prawdziwe pyszności. Jednym z najpopularniejszych wiosennych dań z wykorzystaniem bambusa jest takenoko gohan (竹の子ご飯). Poza bambusem i oczywiście ryżem znajdziemy w tej potrawie najczęściej również m.in. smażone tofu, różne warzywa, czy też japońskie grzyby – generalnie lekko, zdrowo i smacznie.
Jak smakuje pęd bambusa? Zdziwicie się, ale…nie ma żadnego specjalnego smaku! Osoby, które widzą szklankę zawsze do połowy pełną powiedzą, że jest „delikatny w smaku” 🙂 Ciekawe jest również jego pozyskiwanie – oczywiście można go kupić w supermarkecie, ale co więksi smakosze odwiedzają bambusowe zagajniki i sami wykopują sobie pędy łopatą! Należy zaznaczyć, że pędy są głęboko w ziemi i na wierzchu wystaje tylko ich czubek, także zebranie paru bambusowych pędów to niezła, co najmniej godzinna, harówka.
Mieliście kiedyś okazję spróbować czegoś z wiosennego japońskiego menu? Macie jakieś swoje ulubione specjały?