Z wizytą w kimonowej krainie marzeń
Podczas mojego kwietniowego pobytu w Japonii miałam rzadką okazję odwiedzić miejsce, gdzie projektuje się i wyrabia kimona. Modern Antenna jest malusieńką, bo zaledwie 4-osobową firmą usytuowaną w pobliżu znanego lasu bambusowego w Arashiyamie w Kioto. Niech Was jednak nie zmyli jej skala – w Japonii każda szanująca się wypożyczalnia kimon posiada ich stroje, bo wzory i kolory po prostu zwalają z nóg. Sprawiają też, że od razu chce się mieć jakieś dla siebie (oczywiście cena nieco studzi te zamiary).
Modern Antenna upatrzyłam sobie jako potencjalnego ofiarodawcę kimon na Konkurs Miss Kimona 2016, które WSJJ i jej Klub Kitsuke przeprowadzi na 4 czerwca na Matsuri na Torwarze. Szukałam kimon, które wyróżniają się z tłumu i łączą japońską tradycję z dobrym, współczesnym designem. Moją uwagę zwróciła zwłaszcza seria Kakomira – wyjątkowo udane połączenie tradycyjnych japońskich wzorów (bambus, żuraw, wiśnia itp), ujętych wyjątkowo nowocześnie i odważnie, z fantastycznymi kolorami. Nazwa Kakomira pochodzi od połączenia japońskich słów kako (przeszłość) i mirai (przyszłość)
Poniżej od lewej: kimono z serii Kakomira, kimono, które otrzymaliśmy na konkurs i yukata z najnowszej serii.
Ku mojemu zdziwieniu udało mi się nie tylko nawiązać z nimi kontakt, ale i „uzyskać” dwa kimona oraz pasy do nich, a wiedzcie, że są to rzeczy naprawdę drogie. Chcąc okazać należny szacunek za chęć współpracy, gdy byłam w Japonii, pojechałam do Kioto na jeden dzień, żeby spotkać się z właścicielami Modern Antenna, a przy okazji odebrać kimona, zamiast fatygować ich wysyłką.
Ciekawie już było na samym początku, gdyż uznano, że nie będę w stanie odnaleźć ich siedziby, nawet będąc w posiadaniu wszechmocnego Google Maps. Eskorta miała na mnie czekać w pobliskiej świątyni. Okazało się, co zresztą widać na zdjęciu poniżej, że budynek firmy projektującej tak fantazyjne kimona jest wyjątkowo niepozorny. Nic dziwnego, że eskorta, w postaci filigranowej pani Kato, była obowiązkowa.
Na miejscu przywitała mnie dwójka właścicieli w malutkim biurze, które na pierwszy rzut oka nie wyróżniało się niczym szczególnym. Po bliższych oględzinach obecność manekinów, półki na kimona i porozrzucane elementy stroju zdradzały, nad czym pracuje się tam na co dzień.
Zabawne było, że obie strony były zaskoczone swoim wiekiem. I ja, i oni, myśleliśmy, że korespondujemy z kimś starszym:) Tak na oko właściciele mieli pod 40-stkę i okazali się wyjątkowo miłymi i bystrymi rozmówcami, przez co spędziłam u nich aż 2 godziny.
Pokazano mi również pracownię, w której ojciec właścicielki zajmował się farbowaniem kimon, czy raczej ich przefarbowywaniem, bo np. komuś znudził się kolor. Ku mojemu zaskoczeniu pomieszczenie atmosferą przypominało warsztat samochodowy, a same barwniki przechowywane były w…plastikowych wiadrach. Aż trudno uwierzyć, że w takim miejscu pracowano na kimonach za kilka tysięcy złotych, ale jak widać rzeczywistość czasem różni się od wyobrażeń.
Na koniec zaproponowano mi, żebym wybrała sobie jakieś kimono, w które mnie ubiorą. Jak przeglądałam kimona, które tyle razy oglądałam na stronie, czułam się jak dziecko, które dorwało się do słoika ze słodyczami. Naprawdę długo wybierałam, aż skończyło się na kimonie z mojej ulubionej serii Kakomira. Niesamowite, ale ubrano mnie w nie w przeciągu 15 minut. Podpatrzyłam parę sztuczek do stoiska kimonowego ma Matsuri 🙂 Poniżej zdjęcie z właścicielami.
Ciekawostka: moje kimono jako element designu miało manuskrypt jakiegoś amerykańskiego tancerza (to te robaczki na białym tle). Dokładnie na środku od frontu widniał tekst ze słowem „Poland” 🙂
Osoby zainteresowane kimonami zapraszam na nasze stoisko na Matsuri, a dziewczyny zachęcam do wzięcia udziału w Konkursie Miss Kimona.